zdaniem zawęził przestrzeń
słowem zakuł kajdany
spojrzeniem smycz upiął
tuż przy krtani
pocałunkiem na kolana powalił
na skinienie przybiegam do pana
gdy radość chce mieć ze sługi
posłusznie wykonuję rozkazy
czekając pokornie chwili kiedy pieszczotę
żuci jak psu kość na posłanie
za uśmiech bezgranicznie oddana
bez skargi czekam aż przybędzie
i zechce wziąć niewolnicę na męki
tyle szczęścia wystarczy
więcej go w sobie nie zmieszczę