Powszedni dniu, coś zawiązał przepaskę, na ten za okiem świt nieodgadniony. Tajemnicą złamał w dłoni oddechy, co końca nie znają swej podróży. Ze swą przekorą na ramieniu, wytrąciwszy obraz z ram, porzucił niewinność, depcząc kwiat paproci, ku przestrodze zbyt ufnym ofiarom. Zwyczajnie mi jesteś między żebrami.
…