Nic nie poradzę. Jak krwiopijca wysysasz ze mnie przywiązanie. Poddaję się, bez wahania nadstawiam szyję, ssij, niech płoną skronie, niech ciało drży w gorączce. Na zawsze. Blada skóra doda powabu. Zatrzymana w próżni, piękna niezmiennie. Dla ciebie.
Chciałabym mieć anioła, który nigdy nie przestanie czuwać nade mną. Kiedy dzień chyli się ku śmierci a przyszłość czyha we mgle i nic nie zdoła jej powstrzymać.
Wtedy bardzo pragnę mieć przy boku twego anioła na jedną małą chwilę radości. Kiedy nie mogę spać a noce ranią jak nigdy, swą zimną i obcą pustką, gdy upadam w ciszy.
Pierwszy i ostatni pocałunek. Nieprzemijający dreszcz. Wszystko to trwa wewnątrz ze swą siłą i doprowadza do obłędu. I w tym wszystkim, Ty, hipokryta, udający przyjaciela. Proszę. Przestań. Przetnij linę, zawróć zegary. Niech co dobre i złe nigdy się nie zdarzy.
Płoną anielskie skrzydła na proch. Piekło jest teraz drogą którą muszę przejść. Jak w iluzjonie, zabieram ostatnie westchnienie by zamrozić wspomnienia w rytmie spadającego śniegu. Opowiadając historię, której nikt nie rozumie.
To kim jesteśmy i gdzie, jest bez znaczenia. Historia dalej popełnia swój bieg. A piękno rozkwita, podczas tej podróży bezgranicznej samotności zgubionych dusz. Gdy cisza powróci, przyniesie oddech pokuty.
Zamykam oczy, kiedy budzi się świt zaczynam śnić, o tym co być może, by nie wracać do starych dni. Ten skrawek nieba został zakotwiczony głęboko i nikt nie zdoła rozpętać w nim burzy.
Znów aż do świtu, słyszę śmiech, blaskiem świec odbijający się od powiek. Szeptem niosą go do mnie anioły. Tak pięknie, że aż czerwień rozpalona bielą w ciemnościach lśni.
Ufność. To Ona jest moim grzechem. Pożądanie, które od wewnątrz pali zagubione w ciemnościach, zwodzi i nęci swoją ofiarę. Dla jednej tej chwili, oddam duszę diabłu.
Powiem bądź i będziesz moją winą i karą. Odkupieniem za śmierć za wolę własną. …
Już tylko muzyka dociera do mojego wnętrza. Ale czasami wywołuje też pozytywne emocje. Przecież z życia powinno się czerpać tylko szczęście. Patrząc na wielkie rzeczy zapominamy jak wiele piękna przemyka nam przed oczami. Uśmiech. Spojrzenie. Westchnienie.
Ja już otworzyłam oczy. A Ty?
Niech wspomnienia tego co było złe pozostaną tylko wspomnieniami. A nowe stwórzmy sobie sami. W tańcu pragnień, który przyniesie nam spełnienie. A kiedy się zgubisz. Ja i tak Cię odnajdę. I choć droga może być trudna i niebezpieczna. Zrobię wszystko, żeby choć przez chwilę móc zobaczyć uśmiech na Twojej pięknej twarzy.