Jakże śmierć musi być piękna. Spać w miękkiej, czarnej pościeli z trawą powiewającą nad głową. Słuchać tej ciszy. Bez wczoraj, bez jutra. Zapomnieć o czasie o życiu i leżeć spokojnie w milczeniu. Jakże śmierć musi być słodka.
Zmęczona codziennością. Zapominam o bogu i ludziach. Upajam zmysły magią słów.
Wierząc naiwnie, że rozbłyśnie utracony ogień co nadawał życiu sens, co przynosił ukojenie. Zagubiłam się, w mrokach dnia, wędrując ścieżką bez powrotu. Bądź mi, iskrą co rozświetli czarne niebo i wskaże drogę którą mam pójść