Nadchodzi, ta cisza z twych oczu.
Przeklęta.
Mówiąca zbyt wiele,
by wciąż wierzyć.
Jeszcze jedna, ostatnia szansa,
by spłonąć bez echa.
Ćma się nie waha ani chwili,
ku niemu podąża bez strachu.
Cichutko krąży przesuwając granice.
Odganiana, namiętnie wraca.
W swym szaleństwie pragnąc
jedynie odrobiny ciepłych promieni.
Świadomie?, zbliża się.
Jeszcze i jeszcze, jeszcze,
najbliżej jak się da.
Za późno gdy się spostrzeże.
Płomień trawi delikatne ciało,
zadając śmierć w rozkosznej euforii.
Żałuje? Czy jest szczęśliwa?
Świadoma? Czy bezmyślna?
Jak myślisz? …
🙁